Przed stu laty pisano [3/4/17]: Żołnierze w Cieszynie, nałogowa złodziejka i haniebne czyny listonosza!
- Rozpoczynamy od informacji z "Gwiazdki Cieszyńskiej" (z wtorku, 3 kwietnia). »Dziennik ustaw państwa« ogłosił rozporządzenie cesarskie, zmieniające i uzupełniające postanowienia ustawy o wsparciach dla rodzin żołnierzy powołanych pod broń. Żony powołanych pod broń - według miejsca zamieszkania - miały otrzymać podwyższenie wsparcia w wysokości 10 do 20%.
- Tuż obok, wspomina się o Cieszyńskim 31. pułku obrony krajowej, który przybył w ubiegłą niedzielę wieczorem z Morawskiej Ostrawy do Cieszyna. Na rynku miasta odbyło się uroczyste powitanie żołnierzy przez wydział gminny. Wojacy przystroili swoje czapki w polne kwiaty. Pułk został rozlokowany w Cieszynie i w polskim seminarium nauczycielskim na Bobrku.
- W tym samym numerze "Gwiazdki Cieszyńskiej" czytamy o zakazie barwienia jajek wielkanocnych. Prezydent kraju wydał zakaz nie tylko zakaz barwienia jajek, ale także sprzedawania tzw. pisanek.
- Jak donosi m.in. "Nowy Czas" (wydany w niedzielę, 8 marca) - C. k. starostwo w Cieszynie przypomina właścicielom czerwonej koniczyny, że wszystkie zbywające zapasy do pokrycia własnego zapotrzebowania miały zostać sprzedane Wojennemu związkowi dla handlu nasieniem koniczyny w Wiedniu najpóźniej do 2. kwietnia. Ci, którzy nie sprzedali owego towaru, mogą spodziewać się tego, że już wkrótce zostanie on zarekwirowany.
- W tym samym dniu, czytelnicy "Dziennika Cieszyńskiego" mogli przeczytać, że we Frydku wpadnięto na trop wyrafinowanego oszustwa kartami chlebowymi. Parę osób zdołało wykraść pewną ilość nieostęplowanych kart chlebowych, które następnie opatrzono podrobionymi odciskami stempli gminnych i sprzedawano. Sprawców uwięziono i zgłoszono do ck. prokuratorii państwa. Będą oni odpowiadać za kradzież fałszowanie dokumentów publicznych (za ten czyn grozi im kara od 6 miesięcy aż do 5 lat więzienia).
- Dzień wcześniej, skoczowski "Ślązak" napisał o Herminie Kobelli, 22-letniej kelnerce, która 24 marca została wypuszczona po odsiedzeniu kary pół roku ciężkiego więzienia za kradzież. Nie, ta historia nie kończy się w tym miejscu.
Jeszcze w ten sam dzień, w którym Kobella wyszła na wolność, włamała się na strych akuszerki Teresy Błahut i z zamkniętego kufra wzięła kilka części bielizny. W następną noc odwiedziła restaurację Wojnara, w której dawniej pracowała. Młoda kobieta, która wiedziała, gdzie i co jest w tym miejscu schowane, pokrzepiła się likierami (Jarzębmkiem i Karpalówką), a następnie zabrała 2 butelki śliwowicy.
W kolejny dzień - poniedziałek, 26 marca, Hermina Kobella wśliznęła się do sieni domu nr 8 przy Elisabethstrasse i z zamkniętych szaf skradła ubrania o wartości 936 K. Na tym skończyła się dobra passa kobiety, ponieważ w chwili, gdy chciała się oddalić z miejsca rabunku, została przytrzymana i oddana w ręce policji.
- To niebywałe! Wydawnictwo „Robotnika Śląskiego" było zasypywane nieustannymi skargami abonentów. Powodem było niedostarczanie im przeznaczonych gazet. Owe zażalenia przychodziły do redakcji ze wszystkich okolic Śląska. Jak zaznaczono w tekście opublikowanym przez gazetę w niedzielę, 8 marca:
"Niektórzy abonenci mniemają mylnie że to administracya naszej gazety ponosi winę i z oburzeniem zaznacza, że „nie będą uiszczać prenumeraty za darmo", lub też, żeby „inny płacił a ktoś inny czytał" „Robotnika Śląskiego". Stosunki mizeryi pocztowej na Śląsku są nader znane i mieliśmy dosyć sposobności zabywać się niemi w naszem piśmie.
Do artykułu dołączono list jednego z mężów zaufania w Karwinie, który doniósł o oburzających praktykach miejscowej poczty:
„W poniedziałek, dnia 26. marca, znaleźli dwaj chłopcy na hałdzie obok szybu „Gabryeli" w Karwinie między kamieniami przeszło 80 listów i około 90 pocztówek, jak to widówki, karty poczty polowej z frontu, itp. Listy te zostały zakopane prawdopodobnie przez danego listonosza, żeby nie musiał ich odnosić do domów. Niektóre były rozdarte na dwie części. Jak długo tam leżały owe listy, niewiadomo mi. [...] To samo odnosi się do gazet, których otrzymuję nieraz po dwa i trzy razy zaległe numery na jeden raz. Dotyczny listonosz drwinkuje sobie jeszcze do tego, że kto mu służy napiwkiem, ten przesyłki pocztowe otrzymuje regularnie".
Jak słusznie zauważyła redakcja "Robotnika Śląskiego":
"Tego rodzaju postępowanie wobec - weźmy np. wyczekujących niecierpliwie wiadomości o losach ojca, brata, syna z pola bitwy - przechodzi już wszelkie granice."
Już teraz zapraszamy do oczekiwania na kolejny odcinek przeglądu lokalnej prasy z 1917 roku. A do czasu publikacji, polecamy poprzednie artykuły z naszej serii: Przed stu laty pisano [2/4/17]: Zbiegły morderca, rozzłoszczona żona i niekończąca się zima
PD
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.